niedziela, 1 stycznia 2017
3# Zakopany topór
Kopa z wielką ciekawością wpatrywał się w linię horyzontu. Wiatr smagał jego małą grzywkę.
Książę miał wrażenie, że mroźny wiatr tuli go w swym zabójczym uścisku.
-Dlaczego wstałeś tak wcześnie, synu?
Lwiak, usłyszał za sobą ciepły głos ojca. Głos, który zawsze mu doradzał, wspierał...
-Tak jakoś, nie mogłem spać. O wschodzie słońca królestwo wygląda tak...
-Pięknie-odpowiedział uradowany Simba.-Każdego dnia, kiedy na nie patrzę, nie mogę się nadziwić, jak ogromną siłę ma krąg życia... To właśnie on spawa wszystko w jedną całość... Kiedyś wszystkiego się dowiesz-uśmiechnął się.
-Tato, mogę iść do przyjaciół? Wiem, że jest wcześnie, ale może kogoś znajdę?
-Skoro tak bardzo chcesz...-Król zamyślił się.-Dobrze, ale nie wracaj zbyt późno.
Uradowany lewek wyruszył na sawannę. Rozglądał się dookoła, podziwiając uroki poranka. Był zachwycony, wszystko było pogrążone we śnie. Przedarłszy się przez wysoką trawę, poczuł jak rosa pochłonęła jego sierść. Zatrzymał się przy wodopoju, dokładnie tam, gdzie wcześniejszym razem.
-Rano jest tak pięknie, jak można o tej porze spać?
-Zgadzam się z tobą w zupełności-odezwał się jakiś głos.
Zza krzaków wyszły nowo poznane lwiaki.
-Proszę, psorek przyszedł pierwszy-zaśmiała się Vitani.
-Wasza Wspaniałość...-Odparował Kopa.
-Tani, a gdzie zgubił się Nuka?-Zapytała zbita z tropu Zari.
-Pomaga mamie łapać myszy. W końcu, stado trzeba jakoś wyżywić.
-W takim razie, skoro jest nas parzysta liczba, możemy zagrać w lwią kombinację.-Zagadnął zadowolony Karim.
-Lwią... co?-Zdziwił się Kopa.
-Lwia kombinacja. Gra polega na rywalizacji drużyn w jakiś zadaniach.-Pewnie odpowiedziała Vitani, jakby te słowa, miały ostatecznie pogrążyć księcia.
-No właśnie.Najczęściej to są trzy wyzwania: wspinaczka, pływanie, i biegi.-Wypowiedź zakończył speszony Karim.-Podział będzie dosyć prosty. Aby było fair, zrobimy drużyny mieszane. Ja będę z Zari, a Kopa z Vitani.
-Przepraszam, że co? Ja mam być z tą chodzącą encyklopedią?-Oburzyła się Vit.
-Przynajmniej nauczycie się współpracować.
Po tych słowach lwiaki rozeszły się. Pierwszą konkurencją była sztafeta. Maluchy odnalazły wspaniałą, wydeptaną w trawie ścieżkę, na południe od Lwiej Skały. Aby bieg był pracą zespołową, wymyślono, że zarówno teraz, jak i w pozostałych zadaniach, lwiątka muszą mieć związane przednie łapki.
Wszyscy ustawili się na linii startu. Wspólnie ustalono, że Zari, uchodząca za najuczciwszą lwicę, będzie wydawać komendy. Kiedy brązowa wydała z siebie niewinny ryczek, zaczął się bieg. Widać było, że między Karim, a Zari coś się kroi. Od początku doskonale ze sobą współpracowali, co zaowocowało zwycięstwem, z wcale nie małą przewagą. Kopa i Vitani, nie zdążyli przekroczyć linii startu (pokłóceni upadli na ziemię). Teraz przygnieciony książę mógł z bliska oglądać przepiękne oczęta lwiczki, które zazwyczaj przesłaniała grzywka.
-Twoje oczy...
-Co?! Co moje oczy?!
-Są nasycone fiołkową barwą...to, to niezwykłe! Mówi się, że oczy to okna duszy, skoro tak, twoja dusza jest naprawdę piękna...
Ten komplement bardzo poruszył Vitani. Nikt wcześniej, nie zwracał na to uwagi, oczy jak każde inne.
Zamurowana Tani, już miała ułożyć swoją grzywkę do pierwotnej formy, kiedy powstrzymał ją jakiś ciepły, wspierający na duchu głos.
-Zostaw, tak jest dobrze.-Książę uśmiechnął się.
Lwiątka nie wiedziały, że cały czas były obserwowane. Na niewielkim wzniesieniu, cały czas przyglądali im się Karim, razem z jego koleżanką do zabaw, Zari.
-Widzisz? Wygrałem zakład! Mówiłem, że mój genialny plan wypali!
-Rzadko to mówię, ale muszę przyznać, że się spisałeś. Dzięki tobie, w naszej paczce nie będzie już żadnych kłótni.-Lwiczka zadumała się przez chwilę, po czym odparowała:-przynajmniej na razie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Coraz więcej przygód czeka naszego Kopę.Jestem pewna że będzie z Vitani <3
OdpowiedzUsuń