Kopa niepewnie rozejrzał się po jaskini. Swoim wzrokiem poszukiwał matki, która
zdenerwowana leżała na kamiennym wzniesieniu, przeznaczonym dla rodziny królewskiej.
Wokół królowej tańcował trochę speszony całą sytuacją Rafiki. W swoich dłoniach trzymał najróżniejsze skorupki, służące jako miseczki, z których to parowała para, mogąca nawet zatkać trombe słoniowi,
lub wylewała się jakaś ciecz, farbując przy tym podłogę. Wejścia strzegły lwice, więc książę za żadne skarby tego świata, nie potrafił obejść tak solidnej ochrony. Kiedy Kopa zaczął używać swojej potęgi umysłu, aby odnaleźć dosyć rzeczywisty sposób na ominięcie ,,goryli'', Simbie przegrzewał się mózg, od
nadmiaru pustynnego słońca. Król dostawał białej gorączki. Broczył zmęczonymi łapami, po dosyć ostrych odłamkach skał, śpiewając przy tym nikomu nie znaną piosenkę, o zielonych fiołkach rosnących na księżycu.
Zniecierpliwiony grzywiasty rudzielec, rozpoczął żmudny proces piłowania pazurów, niemało co zakończony
odgryzieniem kawałka kończyny. Tragedię grecką w wykonaniu Simby, przerwał wychodzący akurat z jaskini Rafiki. Szaman popatrzył na niego jednym ze swoich dziwacznych, i wiele lat ćwiczonych spojrzeń, typu : ,,uważaj po dostaniesz moim kijem po głowie''. Król dobrze znał właściwości przenikającego
wzroku pawiana. Natychmiast się wyprostował, i dumnie wyprężył pierś, jak to na władcę przystało.
-Nala, jak ona się czuje?!-Niemal krzyknął przerażony Simba, dbający o żonę w każdym calu.
-Była trochę zdenerwowana, ale już jest dobrze, tak, już dobrze.-Odparł aż za spokojnym głosem szaman.-Mogę tylko powiedzieć, że jestem genialniejszy niż myślałem-zadumał się.-Miałem rację. W twojej rodzinie, Simba, pojawi się kolejne lwiątko.
-Nala, czy ona...
-No przecież mówię! Jakiego słowa mojej wyjątkowo prostej wypowiedzi nie zrozumiałeś?!
-Rafiki...-odezwał się podekscytowany książę.-Wiesz, czy będę miał siostrę, czy brata?
-A czy ja wyglądam na wróżkę z tego kolorowego pudełka, które daje obrazki?! Studiowałem bycie szamanem. Kiedy maleństwo urodzi się, wiedział będziesz.-Rzekł tajemniczym głosem mandryl, po czym zniknął pod osłoną dnia.
-Od zawsze wiedziałem, że z niego jest dziwna małpa...-Zamyślił się Król.
Nie minął spory odcinek czasu (wcale nie musiał trwać lat), kiedy uradowany dziedzic tronu, oddał się zwyczajnej włóczędze wokół wodopoju. Można by pomyśleć, co taki mały, a zarazem niedoświadczony lew, robi sam przy takim dużym akwenie...
Nic bardziej mylnego. O nie! Książę wcale nie był sam! Spacerował razem ze swoimi przyjaciółmi, rozmawiając o rzeczach, o których lwy w ich wieku rozmawiają. Większość pewnie pomyśli, że
podekscytowany malec, dzielił się radosną nowiną, odnośnie narodzin` siostry lub brata.
Znowu błąd! Tematem, który aż parzył w łapy, był Damu...
-No przecież mówię! Rzucił się na mnie, a do tego był z tą całą Zirą...
-Wyrażaj się!-Burknęła urażona Vitani.-Przecież to moja matka!
-Wiesz co Kopa, na twoim miejscu, nie wchodziłbym mu w drogę...-Wtrącił się zainteresowany Nuka.-To jest najdziwniejszy typ, jakiego kiedykolwiek wdziałem...
-Chyba, łagodnie mówiąc, troszeczkę przesadzasz...
-Przecież cię zaatakował! I jeszcze mi nie wierzysz?! Tak zwany Damu, jest przyjacielem mojej matki!
Całymi dniami siedzi pod jakąś rozpadającą się skałą, i śpiewa jakieś nikomu nie znane, szamańskie piosenki... Jeśli według ciebie, to jest normalne, śmiem twierdzić, że jesteś jego synem...
Fajny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że urodzi się Kiara i Kion.Mhm..nie będę cię zanudzała,pozdrawiam i życzę weny.
Emilka Uru (dawniej Lmania)
fajne napisane, czekam na next
OdpowiedzUsuńPozdrawiam