sobota, 7 stycznia 2017

7# Krokodyl, ryba i lew, czyli jak zdenerwować Vitani

           Od wydarzeń ze Złej Ziemi, minęło już parę chwil, oddechów... Książę już prawie zapomniał o wydarzeniu z poznaną tam lwicą, oraz dosyć niemiłej kąpieli w ruchomych piaskach.
Jednak było coś, co nie dawało mu spokoju, chwili  oddechu, w czasie której mógłby skupić się na swoich obowiązkach, i przemyśleć dotychczasowe życie... Vitani...
Fiołkowo-oka nie dawała mu spokoju, ciągle wypominała, że przez niego ma masę problemów.
Kopa całymi dniami musiał słuchać jaj ,,ekscytujących'' historii, o tym jak to Nuka podpalił sobie grzywę, pod jej nieobecność, bo ta musiała niańczyć księcia, albo o lwicy, która ją maltretuje pytaniami odnośnie tajemniczej Ziemi Cegłówek.  Kazała też przekazać pozdrowienia dla młodego Pustaka, który musi ,,walczyć o dobre życie''. Szczerze mówiąc, opowieści Tani dały się wszystkim we znaki. Karim postanowił włożyć do uszu kępki trawy, a Zari zakleić małżowinę uszną ogonem białego przyjaciela. Jedynie Nuka ubóstwiał nużące historie jego siostry, albo raczej lwiak uwielbiał patrzeć na rozwiniętą mimikę Vitani, a szczególnie moment, kiedy oburzona krzyczała na Kopę. Po dłuższym czasie, kiedy Tani skończyły się pomysły, na wymyślanie  nowych zakończeń przygody na Złej Ziemi, lwiątka wreszcie postanowiły 
oddać się chwilą beztroskiej zabawy. Uradowany Nuka, a właściwie zwierzak morski, nie próżnując wskoczył do wodopoju. Przypadkiem ochlapał pewną zebrę, matkę sześciorga źrebiąt. Oczywiście, matka z wieloletnim doświadczeniem, musiała wygłosić swoją wzruszającą wypowiedź, gdzie wyraźnie zaznaczyła, że grzywiasty jest niewychowanym lwem, pasożytem żyjącym na zdrowiu innych, oraz marginesem, marginesu.
 Karim miał zupełne inne podejście. Bał się wejść do wody, i ciągle stękał o byle co.
-Zari? Czy ta woda na pewno  jest czysta?-Lewek spojrzał na swoje łapki, oblewane przez strugi wody. Czuł się dziwnie, czując ciągnące od dołu zimno.
-Tak, jest czysta.-Rzekła zirytowana wypowiedzią kolegi lwica, plując strumieniem wody.
-Ale mi chodzi o bakterie...-Skrzywił się Karim, na samą myśl o mikroskopijnych zwierzątkach, przylegających do jego śnieżnobiałego futerka. Lwiak  z obrzydzeniem spojrzał na marszczącą się gdzieniegdzie wodę.-A co jeśli tutaj są krokodyle?
-Oczywiście, że ich  nie ma.-Lwica przymrużyła oczy, jakby w ten sposób chciała ograniczyć pole widzenia, i skupić się tylko na wybranym celu.- Wolą zamulone bagna, od wodopojów.
W tym samym czasie, Kopa zanurzył się pod wodą. Muł przylegał do jego łap, oblegając futro. Pływał, jakby się skradał. Łapa, za łapą, tylna, przednia...
Ciecz bezlitośnie napływała mu do oczu, ograniczając tym samym jakże ważny zmysł wzroku. Książę chciał się wynurzyć. Wyciągnął w tym celu łapę, ponad powierzchnię. Na początku łapał tylko powietrze, aż natrafił na coś, co nim nie było. Pociągnął, jednak zamiast wzbić się do góry, zanurzył coś pod wodę. Zari zniknęła z pola widzenia Karima. Przerażony lwiak, zaalarmował wszystkich dookoła. Przerażona Vitani rzuciła się do wody, na pomoc przyjaciółce. Jednak ją też coś wciągnęło...
Nuka wyznaczył według niego, dwie najtrafniejsze teorie, co do zniknięcia lwic.
Pierwsza głosił, że zostały zjedzone przez kosmiczne zebry (swój wkład co do tego miała matka sześciorga źrebiąt). Za to druga, że zostały zeżarte przez coś innego.
Po dość niedługim odcinku czasu, obie zguby, razem z jednym dodatkowym gościem, pojawiły się 
na powierzchni. Zari uśmiechała się, jakby miała wieczny urlop, Vitani była wściekła (jej dokładnie ułożona fryzura zamieniła się w stracha na wróble), natomiast stojący po środku Kopa, uśmiechał się z niewielką rybką w pyszczku.
-Jesteś okropny.-Wycedziła przez zamknięte zęby Tani.
W odpowiedzi otrzymała tylko łoskot ogona małej rybki.
-Przesadzasz.
-Wciągnąłeś mnie pod wodę...
-To nie do końca moja wina. Pomysł podsunęła mi Zari.
-Jak to Za...-Lwica nie zdążyła dokończyć słowa. Jej wypowiedź przerwał potężny ryk, jakiegoś lwa.
 Wystraszone lwiątka natychmiast odwróciły się w stronę przybysza. Był dobrze zbudowany, miał nienaganną sylwetkę, i czarno-białą grzywę. Jego futro było kremowe, z nakreślonymi wzorami. Jednak nic nie przyciągało uwagi tak bardzo, jak oczy w kolorze morskiej zieleni. Widać było, że ma powodzenie u lwic. Nawet Vitani, i Zari, nie wytrzymały długo, i musiały wlepić w niego swoje kocie ślepia.
-Kim jesteś?-Kopa głośno wessał powietrze, dając upust negatywnym emocją. Jako książę, nie mógł okazywać strachu, to by uchodziło za skazę, na funkcjonującym organizmie.
-Nazywam się Damu. A czemu się pytasz, pchełko?-Lew wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zębiska.
-Tak tylko. Nie codziennie widuje się turystów, i jestem tym...no... księciem? Ale to nie ważne, proszę pana...
-Aaaa...czyli to dlatego jesteś taki ciekawski, pchełko. Skoro już chcesz się czegoś dowiedzieć na mój temat, to proszę bardzo...powiem ci... Uciekłem przed prześladowaniem z pustyni, gdzie mieścił się mój poprzedni dom. Uciekłem zostawiając rodzinę, cały dobytek... Może ta historia nie jest otoczona blaskiem tęczy, ale jest prawdziwa. Szukam nowego domu, u mojej przyjaciółki z dzieciństwa. Lwia Ziemia, to tylko moja stacja. Sam zamieszkam na sąsiedniej.-Lew wskazał łapą równinę Złej Ziemi.-Dobrze, pchełko. Skoro poznałeś już mój marny życiorys, pozwolisz, że się oddalę.
 


 

4 komentarze:

  1. Tytuł mnie roześmiał :) i pierszę fragmenty też :)
    Fajny rozdział! Czekam na Next
    Ps:Zrobisz zakładkę z bohaterami?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy